piątek, 29 listopada 2013

Maybelline Affinitone, puder w kompakcie

Dawno, dawno temu...  właśnie tak powinnam rozpocząć dzisiejszą recenzję. Dlaczego? Ponad 3 miesiące temu pokazałam Wam głównego bohatera w haulu, jaki wtedy poczyniłam. W końcu nadeszła odpowiednia chwila, by podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami na jego temat. No to do dzieła. :-)


Dla formalności mowa o pudrze w kompakcie od Maybelline Affinitone. Ja posiadam numer 03 w odcieniu light sand beige.  Zakupiłam go na promocji w Rossmannie za 12,59 zł. Jego normalna cena to ok. 20 zł.


Według producenta uzyskamy nim "perfekcyjne, naturalne wykończenie makijażu". Co do perfekcyjnego to nie jestem przekonana, ale naturalne jak najbardziej tak. 
Kolor ten dobrałam pod kolor swojego podkładu, ponieważ to moja pierwsza przygoda z pudrem od Maybelline. Okazał się być naprawdę jasny, bałam się, że będzie za bardzo bielił twarz i w efekcie będę córką piekarza, jednak po dokładnym rozprowadzeniu pędzlem daje ładny efekt. 


Do opakowania oprócz lusterka mamy dołączoną gąbeczkę, która jest średnia, przydatna tylko i wyłącznie wtedy, gdy potrzebujemy dodatkowego przypudrowania w ciągu dnia i nie mamy nic innego pod ręką. Za pomocą puszku oczywiście uzyskujemy większe krycie, jednak trzeba z tym uważać. Puder ten ma tendencję to podkreślania suchych skórek, nawet tych, o których istnieniu wcześniej nie miałyśmy pojęcia. Utrzymuje się na twarzy całkiem nieźle. Jedynie w miejscach, gdzie skóra bardziej się przetłuszcza, nie daje rady. W moim przypadku jest to nos, z którego produkt znika w ciągu 2-3 godzin. Na policzkach, brodzie, gdzie moja skóra jest sucha trzyma się świetnie, nie ściera się. 


W opakowaniu jest 9 g produktu, który wystarcza na jakieś 2-3 miesiące, tak myślę, ponieważ zaczęłam go stosować na początku października, a już widać denko i to spore. 



 Na zdjęciach nie udało mi się uchwycić mini drobinek, które są w tym pudrze. Ale bez obaw są bardzo subtelne. A żeby zobaczyć te drobinki na twarzy trzeba siedzieć z nosem w lusterku. Więc spoko. :) 
Ogólnie jestem zadowolona z tego pudru, ale na razie popróbuję inne, zanim ponownie zdecyduję się go zakupić.

Używałyście tego pudru? Co o nim sądzicie? ;)
Buziaki, A.

środa, 27 listopada 2013

Matowy Top Coat Wibo, WOW effect matte glitters nr 1.

Bardzo lubię urozmaicać manicure błyszczącymi topami. Ten jest o tyle ciekawy, że można go nosić na dwa sposoby. Z założenia jest matowy, ale pokrywając paznokcie bezbarwnym lakierem możemy uzyskać bardziej wyrazisty, bogatszy efekt. 
Wersja matowa.
Wersja matowa.
Bazą tego manicure był lakier z Miss Sporty w kolorze 415, czyli brudny, jasny, ciepły brąz/ kawa z mlekiem.
Wersja z bezbarwnym lakierem.
Wersja z bezbarwnym lakierem.
Wersja z bezbarwnym lakierem.
Jestem mile zaskoczona tym lakierem. Złote płatki nie tworzą "skorupy" na paznokciach, jak to zwykle bywa z lakierami piaskowymi. Powierzchnia płytki jest gładka, nic nie odstaje, ani nie haczy. Zmywanie nie należy do najgorszych. Oczywiście trzeba trochę dłużej popracować wacikiem niż w przypadku standardowych  lakierów, ale jest nie porównywalne do udręk jakie trzeba przejść zmywając np. lakiery z serii Jolly Jewels z Golden Rose.
Miałyście już styczność z tym topem? A może miałyście inne wersje kolorystyczne? 
Hugs, P. :)

poniedziałek, 25 listopada 2013

Nail polish addiction ♥

W końcu i ja mogę podzielić się z Wami moją "kolekcją" lakierów. Nie lubię ich ilości nazywać w ten sposób, mimo że każdy z nich jest dla mnie wyjątkowy, to słowo kolekcja wydaje mi się nie na miejscu. No nie wiem. Tak mam. Ale na potrzeby postu przyjmijmy, że ten zbiór lakierów, to moja kolekcja. ;-)


W sobotę, dzięki mojemu cudownemu tacie, moje lakiery zyskały swoją przestrzeń w moim pokoju. Już nigdy więcej nie będą musiały gnieść się w ciasnym kufrze. HURRA! 
Na serio, DZIĘKUJĘ TATO :-)

Informowałam Was na Instagramie, o tym co się kroi. Najpierw pojawiło się tajemnicze, no ok, nie do końca takie tajemnicze, ale zdecydowanie ukazujące fazę przygotowawczą, zdjęcie tworzącej się konstrukcji. :-D


A potem gotowe dzieło :-D (Cudowny widok ;-P )


Jak już widzicie, moje lakiery zyskały miejsce na czterech metrowych półeczkach. Odstępy między nimi mają 12 cm. A na samym dole znajdują się 4 gałki, na których zawisły moje naszyjniki. Co jest świetnym rozwiązaniem :)

No to teraz zapraszam Was na krótki przegląd marek lakierów, jakie posiadam
Jeśli spodziewacie się O.P.I, Essie, China Glaze to będziecie rozczarowani. Na razie jestem "biedną studentką", może w przyszłości się na nie zdecyduję. ;-)

2 górne półki, widok od lewej ;)

2 górne półki, widok środek

2 górne półki, widok od prawej
2 dolne półki, widok od lewej

2 dolne półki, widok środek 
2 dolne półki, widok od prawej
 Jeżeli chodzi o moje ulubione marki, to zdecydowanie WIBO, uwielbiam serię Extreme Nails oraz Express Growth. Całkiem ładne kolory proponowała również seria Trend Edition. 

Kolejna ulubiona marka to Golden Rose. Uważam, że w swojej ofercie ma naprawdę dużo ciekawych kolorów, ich trwałość jest bardzo w porządku, no i kosztują bardzo spoko, bo ok. 5-6 zł ;-)
Jedyne czego nie polecam z GR to najnowsze top coaty, zwłaszcza te, których recenzję możecie znaleźć tu i tu.

Moja kolekcja nie obyłaby się bez top coatów właśnie, ponieważ kiedy chce uzyskać jakiś fajny efekt sięgam właśnie po nie. Najtaniej wychodzą topy z Miss Selene i nie jest z nimi wcale źle. O wiele lepiej zachowują się na paznokciach niż nowości od GR, a kosztują 2-3 zł ;-)
Kolejne topy, które polecam, to lakiery nawierzchniowe z Wibo z serii Express Growth. ;-)



I to tyle. 
Mój zbiór liczy 157 lakierów, nie licząc baz i top coatu, które są nieodłącznym elementem mojego manicure. 
Maluję paznokcie naprawdę często, hmm... codziennie... Zdarza się jednak, że nosze jeden kolor przez kilka dni. ;-)

A Wy, ile macie lakierów? Lubicie pastele, intensywne kolory, a może jesteście wierne klasycznej czerwieni albo french manicure?
Dajcie koniecznie znać. Buziaki ;* A.

piątek, 22 listopada 2013

-40% Rosmann, Super-Pharm HAUL.

Nie mogłam przejść obojętnie obok Rosmann, gdy w środku, obok szaf z kolorówka kłębiły się tłumy dziewczyn. Ja wrzuciłam do koszyka rzeczy, których bym normalnie nie kupiła lub kosmetyki, które w najbliższym czasie mi się skończą i siła rzeczy będę zmuszona ja ponownie nabyć. Zapraszam na moje skromne zakupy :)
Główny cel to podkład Bourjois, Healthy mix, wybrałam jak zawsze najjaśniejszy kolor i w tym wypadku był to nr 51. Nigdy nie miałam, a słyszałam o nim dużo dobrego. Czas promocji -40% w Rossie to dobry moment, aby go zakupić. No i jest już u mnie. Jutro pierwszy test! NORMALNA CENA: 60zł
Tusz Eveline Extension Volume NORMALNA CENA: 12zł- mój ulubiony! oraz nowość u mnie, którą podpatrzałam na Instagramie, czyli Lovely, Curling Pump up Mascara. NORMALNA CENA: chyba 10zł
Ostatnie produkty jakie znalazły się w moim koszyku w Rosmannie to lakiery Wibo- ExpressmGrowth 169 NORMALNA CENA: 5,19 oraz Top Coat Wow effect matte glitters nr 1. NORMALNA CENA: chyba 7zł.
Wpadła jeszcze do Super- Pharm i tam zakupiłam kolejny podkład tym razem z Rimmel, Stay Matte w kolorze 091 light ivory. Przy okazji szukania informacji o Bourjois, wpadłam na kilka pochlebnych recenzji na temat tego, wiec postanowiłam, że się skusze. Zapłaciłam za niego 12.59, przed promocją kosztował 22zł.
Na koniec przegląd cen po promocji. 
Szkoda, że na co dzień nie mamy takich cen! Wiem, że promocja -40% obowiązuje również w Hebe, ale tylko na wybrane marki.
Skorzystałyście już z promocji -40% w jakiejkolwiek sieciowej drogerii? 
Hugs, P. :)

środa, 20 listopada 2013

Ziaja, Bio olejki - kremy do rąk

Prawie 2 miesiące temu zakupiłam kremy do rąk z Ziaji. Tym razem padło na serię z bio olejkami
Najwyższa pora, żebym napisała o nich co nieco :)




Podsumowując, są to fajne, przyjemne kremy, jednak podobnych do nich, a nawet lepszych jest cała masa. Tym razem Ziaja dostaje ode mnie mały "+" za serię bio, bo uważam, że to fajna sprawa. Jednak te kremy nie robią wielkiego woooow, więc jeśli miałabym Wam jakiś polecić, to zapraszam tutaj. Znajdziecie tam mojego ulubieńca wśród drogeryjnych kremów do rąk ;)

Używałyście już tych kremów? Jeśli tak to, co o nich myślicie? :)
Pozdrawiam, A.

poniedziałek, 18 listopada 2013

Empties #2

Mój ostatni projekt denko ukazał się na blogu ponad 3 miesiące temu. KLIK Od tego czasu nazbierało mi się całkiem sporo pustych opakowań. Tak więc zapraszam na szybkie mini recenzje zużytych do ostatniej kropelki produktów. :)


 ŻELE POD PRYSZNIC
  • Ziaja, mydło pod prysznic Blubel na liliowo, jagoda, porzeczka- miał piękny ciemnoniebieski kolor. Zapach szczególnie mnie nie zachwycił. Pod koniec ciężko było wydostać go z opakowania. Tego zapachu nie kupie ponownie, ale na inne żele Ziaji na pewno się skuszę.
  • Luksja, kremowy żel pod prysznic wzbogacony ekstraktem z awokado oraz prowitamina B5- niby taki kremowy, a moja mama po jego użyciu miała bardzo przesuszoną skórę i musiała zaprzestać jego używania. Ze względu na to na pewno nie kupie ponownie.
  • Avon, żel pod prysznic bead burst "beach party"- gdy Avon proponuje klientom nowy wariant zapachowy swoich żeli, prawie zawsze kupuję. Lubię je, są gęste, dobrze się pienią.
WŁOSY
  • Isana, suchy szampon do włosów- byłam z niego bardzo zadowolona, odświeżał włosy, dobrze się go wyczesywało oraz jest tani i łatwo dostępny. Na pewno do niego wrócę.
  • Joanna, Z apteczki babuni, serum wygładzająco regenerujące do końcówek włosów- moje włosy były po tym serum napuszone jak nigdy. Nie kupie go ponownie i Wam też nie polecam. 
  • Avon, Advance Techniques, serum na suche i zniszczone końcówki- w przeciwieństwie do Joanny to serum to lek na moje niesforne włosy. Wracam do niego regularnie.
PAZNOKCIE
  • Isana, zmywacz do paznokci- najlepszy! regularnie do niego powracam.
  • Ewa Schmith, pigułki musujące do kąpieli paznokci- nie robiły nic, kompletnie nic. Dobrze, że nie zapłaciłam za nie pełnej ceny. Nie polecam, nie kupie ponownie.
KOLORÓWKA
  • Paese, Long Cover Fluid SPF 6- jego pełna recenzję znajdziecie TU. Raczej do niego nie powrócę. 
  • WIBO growing lashes stimulator mascara- recenzję tego tuszu napisała dla Was A. KLIK. Nie wrócę do niego, bo moje serce skradł jego kolega poniżej.
  • EVELINE Extension volume- recenzja A. TU Zielony jest wydłużający i podkręcający, a różowy (który gdzieś zaginął mi w akcji, smuteczek xD) jest pogrubiający. Kupuje na zmianę raz jedn raz drugi.
  • Avon Glimmerstick, konturówka do brwi "cosmic brown"- uwielbiam je! Ten konkretny kolor używałam do brwi i mam już kolejną sztukę. Recenzja TU.
  KREMY DO TWARZY
  • Ziaja Med, kuracja naczynkowa, krem zmniejszający nadreaktywność naczynek krwionośnych na dzień.
  • Ziaja Med, kuracja naczynkowa, skoncentrowana emulsja redukująca podrażnienia na dzień/ na noc - raczej nie powrócę do tej serii. Więcej TU
  • Acne- Derm- teraz używam kremu z kwasem migdałowym, dlatego nie kupuję kolejnej tubki Acne- Derm, ale wiem, że jeszcze zagości na mojej półce z wieczorna pielęgnacją, bo naprawdę działa. Więcej TU 
  • Avon, Anew Vitale, krem na dzień- pięknie rozjaśniał i sprawiał, że skóra wyglądała na wypoczętą i promienną. Szersza recenzja TU
  • AA, Cera atopowa, krem półtłusty- mój kolejny ulubieniec! Nie pachniał. Gęsty, treściwy, natłuszczał skórę, a rano twarz po nim była gładka i nawilżona. Na pewno do niego powrócę. 
PODSTAWOWE PRODUKTY PIELĘGNACYJNE. 
  • Lactacyd, płyn do higieny intymnej- płyn jak płyn. Lubiłam go ze względu na pompkę i pewne dlatego skuszę się na niego po raz kolejny.
  • Isana, żel do golenia dla skóry wrażliwej- kupuję go regularnie, ze względu na niską cenę. W łazience mam kolejne opakowanie tym razem o zapachu brzoskwini.
  • Avon, Foot Works, zmiękczający rem do pięt- bardzo gęsty jednak nie szczególnie nawilżający. Tak więc, cięgle szukam dobrego kremu do pielęgnacji stóp.
  • BeBeauty, chusteczki do demakijażu- do usuwania makijażu ich nie polecam, bo po ich użyciu skóra była nieco podrażniona i piekła. Lubię ideę szybkiego zmywania makijażu chusteczkami, zawsze po nich oczywiście jeszcze oczyszczam skórę żelem. Będę szukać innych w podobnym przedziale cenowym.
  • BeBeauty- płyn micelarny- znudził mi się, po prostu mi się już znudził. Mam jeszcze jedno opakowanie i po jego zużyciu robię sobie od niego przerwę. Po pewnym czasie pewnie z podkulonym ogonem wrócę do tego micela.
  • Maść ochronna z witaminą A- niezastąpiona! Mam już jej kolejną tubkę i zawsze wieczorem używam jej do ust. 
  • Joanna Sensual, plastry do depilacji twarzy z woskiem- Uwielbiam je, choć stosunek ceny do ilość plastrów w opakowaniu wychodzi bardzo marnie. Robią co mają robić i jako jedne z nielicznych są przeznaczone tylko do twarzy.
PIELĘGNACJA CIAŁA
  • Isana, żel antycellulitowy- skusiłam się na niego, bo był w niskiej cenie. Wygładzał skórę i miałam wrażenie, że lekko ją ujędrniał, ale jak wiemy z cellulitem kosmetykami nie wygramy. Raczej do niego nie powrócę.
  • Alterra, olejki do ciała, limonka i oliwka oraz migdały i papaja- bardzo lubię stosować olejki, gdy robi się zimniej, bo wtedy moja skóra staje się mocno przesuszona i szorstka. Te z Alterry już nie znajdą się w mojej łazience, ze względu na fakt, że ostatnio podrożały. Ich miejsce zastąpi dobrze już Wam znany olejek Hipp.
  • Alterra, emulsja do ciała trawa cytrynowa i morela- nie polubiliśmy się. Więcej o nim jak i o innych balsamach przeczytacie TU.
BUBLE
  • Alterra, krem na dzień aloes- dawno już go nie używałam, ale z tego co pamiętam przeszkadzło mi w nim wszystko! Nie polecam!
  • Neutrogena, krem na dzień z soją- po jego użyciu na mojej twarzy pojawiał się wysyp nieprzyjaciół, dlatego się z nim żegnam.
MASECZKI
Dwie maski z Oriental Secret oraz Marion to tzw. "sheets masks". Bardzo je lubię i jak zużyję te, które już posiadam, to pewnie się jeszcze na jakieś skuszę. Glinka zielona, jak to glinka dobrze oczyszcza i odświeża skórę. Rival de Loop- nie podrażniała, ale również nic dobrego na skórze nie zrobiła.
PRÓBKI
Takie posty są dowodem na to, że nie tylko na potęgę kupuje kosmetyki, ale również je zużywam. Lubicie oglądać na blogach projekty denko? A może sami wdrążyliście już taki pomysł w życie? 
Hugs, P. :)

piątek, 15 listopada 2013

Golden Rose 3D Glaze nr 13

Dzisiejszy post będzie bardzo szybki, ponieważ nie mam zbyt wiele dobrego do napisania. Niestety. Chciałabym pisać same pozytywne recenzje, wrażenia, oceny itp., tym bardziej kiedy w moje ręce trafia produkt do paznokci. No ale co zrobić, kiedy wszystko jest nie tak, jak być powinno?


W poniedziałek miałam przyjemność być gościem u P. i szansę skorzystania z zakupu nowego top coatu z Golden Rose 3D Glaze nr 13. Tak bardzo się cieszyłam, że będę mogła wypróbować ten produkt, że nawet cena 9,80zł nie odwiodła mnie od tego pomysłu.
Oglądałam wiele zdjęć w Internecie na blogach innych dziewczyn i czułam, że może to być fajny produkt. 
Niestety nie jest. Podobnie jak lakier z serii Impression jest do bani
Po nałożeniu schnie w nieskończoność. Po nałożeniu na niego top coatu, żeby wyrównać powierzchnię i mieć pewność, że nic nie odstaje i nie będzie haczyć powstają pęcherzyki, które psują cały efekt. Dzieje się tak za każdym razem, nieważne jakiego lakieru nawierzchniowego bym nie użyła...
Dodatkowo przy nakładaniu okazuje się, że na pędzelku jest więcej bezbarwnej bazy niż drobinek. Żeby nałożyć je jakoś sensownie trzeba się bardzo postarać i namachać parę razy. Trochę kiepsko, jak na lakier za 10 zł... O wiele bardziej zadowolona jestem z lakieru Miss Selene nr 175, który kosztował mnie 2 zł. 
Efekt 3D żaden... 
A żeby dobić już tę nieszczęśliwą "trzynastkę" powiem Wam, że ściera się w tempie błyskawicznym, łamie, kruszy... odpada, po kilku godzinach noszenia. 

Podsumowując: nie polecam tego lakieru. Nie wiem, czy tylko ja mam takiego pecha, co do ostatnich nowości z Golden Rose, czy może po prostu robię coś nie tak... 
Mam nadzieję, że może jednak u Was się sprawdzi. 

Buziaki, A. ;)








Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...