Pokazywanie postów oznaczonych etykietą makijaż. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą makijaż. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 13 grudnia 2015

Avon, lip tint pen, trwała pomadka we flamastrze- fressia

Kawał czasu minął od mojego wpisu z recenzją jakiegoś kosmetyku do makijażu. Dziś "na tapecie" będzie trwała pomadka we flamastrze od Avon. Kupiłam ją za sprawą Agnieszki z kanału Dressed in mint, która wraz z innymi dziewczynami współtworzy MakeupTv, czyli kanał w 100% poświęcony kosmetykom marki Avon. 
Ja skusiłam się na kolor, który był zachwalany właśnie przez Agnieszkę. Fressia to soczysty róż, który będzie pasował większości karnacji. Lekko wpada w zimne odcienie i optycznie wybiela zęby. Ładnie ożywia makijaż. Aga miała racje to świetny uniwersalny kolor.
Sam kolor to jednak nie wszystko. Lip tint z Avon jest dla mnie trochę problematycznym produktem. Z jednej strony doceniam fakt, że mocno wnika w skórę czerwieni wargowej, zasycha na mat przez co dłużej się utrzymuję, nie ma również mowy o jakimkolwiek rozmazywaniu się. Jednak przeszkadza mi to, że wysusza usta, nierównomiernie "się zjada", ma okropny zapach i jeszcze gorszy smak.
Bałam się również, że po jakimś czasie flamaster wyschnie lub stanie się z nim coś równie niedobrego. Na szczęście używam pomadki już jakiś czas i ciągle śmiga jak nowa, nic złego się z nią nie dzieje. Należy jednak pamiętać, żeby produkt nakładać na czyste, nie posmarowane żadnym sztyftem ochronnym usta. To może spowodować, że flamaster się po prostu zapcha i nie będzie już tak dobrze działać.
Jedna warstwa pomadki
Kolor po dwóch aplikacjach


Cena: ok 22zł, katalogi Avon. 
Mam mieszane uczucia co do tego produktu. Z jednaj strony dość długo się utrzymuje, fajnie wtapia się w skórę, ale z drugiej strony smak i zapach ma tragiczny, no i te suche usta po jego aplikacji. Ciężko wydać mi jednoznaczny werdykt. Wydaje mi się jednak, że jestem bardziej na "nie", niż na "tak". 

Miałyście ten produkt? Ciekawa jestem jak sprawdza się u Was? 
Hugs, P. :) 

poniedziałek, 13 lipca 2015

Inglot, konturówka do brwi w żelu AMC nr 16

Brwi to niewątpliwie bardzo ważny element naszej twarzy. Odpowiedni kształt i ich makijaż może zdziałać cuda. Coś o tym wiem. Gdybyście zobaczyły moje brwi dwa lata temu i teraz... Przeszły długą drogę, ale wciąż nad nimi pracuje. ;-)
Z wypiekami na twarzy przyglądałam się swatchom pomad do brwi Anastasia Beverly Hills. Niestety ich cena jest, jak dla mnie, zaporowa. Na szczęście mamy naszego dobrego, polskiego Inglota. Dlatego nie czekałam długo i tak oto mam konturówkę do brwi w żelu w odcieniu nr 16. Jeśli jesteście ciekawi, co o niej myślę i czy warto ją kupić, to zapraszam. ;-)


Gdy tylko pojawiła się informacja, że Inglot wprowadził na rynek nowy produkt do brwi, nie mogłam się doczekać co to takiego. Po przejrzeniu recenzji od Aliny, Dressedinmint i Maxineczki, wiedziałam, że ten produkt musi być mój. W podjęciu decyzji pomógł mi również fakt, że dotychczas używana przeze mnie kredka do brwi z Catrice była na wykończeniu. 
Dobór koloru przez Internet to nie lada wyzwanie, ale po kilkukrotnym przyjrzeniu się swatchom, stawiałam właśnie na 16. Pani w Inglocie również zaproponowała mi ten kolor. Z ciekawości przetestowałam na miejscu jeszcze kilka innych kolorów, ale bez wątpienia "16" była strzałem w dziesiątkę.


 
Sam produkt zamknięty jest w maleńkim opakowaniu, które jest bardzo lekkie, ponieważ jest plastikowe. Nie jest w żadnym razie tandetne, ale klasyczne i minimalistyczne. Po odkręceniu słoiczka konturówka dodatkowo zabezpieczona jest folią, dlatego mamy pewność, że produkt jest świeży, nietykany.
Za 2 g produktu płacimy 37 zł. Do wyboru mamy aż 12 odcieni.



 "16" jest brązem, który mi najłatwiej przyrównać do mlecznej czekolady. Mimo, że w słoiczku i na ręce wydaje się być lekko chłodnawy, to przy jego lekkim roztarciu raczej wpada w ciepłe tony. Po nałożeniu na skórę zasycha, przez co jest na sucho nie do ruszenia. Demakijaż jest prosty, wystarczy wacik z płynem micelarnym. 
Efekt jaki nią uzyskamy zależy do naszych indywidualnych preferencji. Nadaje się do całościowego wypełnienia brwi, jak i rysowania włosek po włosku (potrzebny jest tylko precyzyjny pędzelek). 
W konsystencji jest płynna czekolada, ale do wykonania makijażu brwi potrzeba jej naprawdę niewiele.


Jestem bardzo zadowolona z tego zakupu. Cena jest adekwatna do jakości. Polecam udać się na stoisko Inglota i albo poprosić o pomalowanie brwi, albo możecie zrobić tak jak ja, czyli przyjść na stoisko Inglota ze swatchami produktów, które używacie na co dzień i dobrać najbardziej podobny do nich odcień konturówki.

Dajcie znać, czy lubicie taką formę podkreślania brwi, czy jednak preferujecie cienie lub kredki. A może stawiacie na naturalność albo hennę?
Buziaki, A. xD

środa, 26 lutego 2014

Miss Sporty, Mini-Me eye liner

 Kiedy zaczynałam przygodę z kreską na oku, najchętniej sięgałam po żelowe eyelinery. Przez dłuższy czas nie byłam przekonana do kredek, bo są jednak mniej precyzyjne od pędzelka, którym aplikuje się żelowy eyeliner. Ale w końcu przyszedł czas, kiedy przekonałam się do rysowania kresek kredkami. Jednymi z wielu, jakich do tej pory używałam są kredki z Miss Sporty - Mini-Me Eye Liner.

 Nie cieszą się najlepszą opinią, mało kto jest z nich zadowolony. Na wizażu kredki te otrzymały ocenę 2,94/5.

Są to kredki automatyczne, wysuwane. Minusem może być to, że nie da się ich zatemperować, więc po kilku razach narysowanie precyzyjnie kreski staje się trudniejsze. Dlatego łącze je z cieniami, wtedy stanowią idealną bazę. Kolor zostaje na powiekach cały dzień.
Cena: ok. 8 zł (Rossmann)
 
  
Dostępnych jest 5 albo nawet 6 kolorów. Ja mam 4. 
Często stosuje je w duecie z cieniami. Trzymają się wtedy nieco dłużej i co najważniejsze, mam pewność, że się nie rozmarzą.


Najchętniej używam brązowego 020 Grizzly - który jest ciepłym odcieniem, ale bardzo ładnie wygląda na oku. Stosuję ją w ducie z cieniem z Kobo nr116 Dark Chocolate.

Szarość 015 Granite - zakupiła sobie moja mama, ale nie zauważyłam, żeby często ją nosiła. Zdecydowanie preferuje kredki z Bourjois. Nie przepadam za mocną, graficzną czarną kreską, więc jak dla mnie ten kolor jest idealny. Stosuję ją w duecie z cieniem z Kobo nr 127 Graphite.

Powyższe dwa kolory, kupiłam totalnie eksperymentalnie. Na szczęście okazały się strzałem w dziesiątkę.

Zielona 040 Eucalyptus - ma metaliczne wykończenie. Zdecydowanie wyróżnia się spośród innych kolorów. Jest to głęboka butelkowa zieleń z bardzo małymi drobinkami.Cień, który często na nią nakładam to Inglot 414P.

060 Aubergine - ten kolor jest połączeniem granatu i fioletu. Jest nieoczywisty i można nim manipulować. Raz nakładam na niego cień granatowy, raz fioletowy. Sprawdza się w obu przypadkach. Najczęściej sięgam jednak po cień z Kobo nr114 Aubergine.
Osobiście lubię te kredki. Nigdy żadnej kredki do oczu nie stosuję solo. Zawsze dla pewności nakładam na nią cień. Jeśli macie tłuste powieki to jednak odradzam Wam ten zakup. Nie zastygają na powiekach, tak jak np. kredki SuperShock z Avon. Mogą więc się odbijać i tworzyć nieestetyczny look.

Jeśli jednak potrzebujecie dobrej bazy pod kolorowe kreski, to te kredki są w porządku, łatwo dostępne i w bardzo przystępnej cenie.

Buziaki, A.

piątek, 3 stycznia 2014

Pędzle Sunshade Minerals.

 Pędzelki Sunshade Minerals zamówiłam na Allegro po tym jak podejrzałam je w filmiku Maxineczki. W ciągu chyba 3 dni ponad 300 zastawów tych pędzli zniknęło z konta sprzedawcy na Allegro. Siła You Tube! Czytajcie dalej czy aby na pewno jest to dobry zakup.
 Zestaw kosztował 38zł +8zł przesyłka. Jak widzicie na zdjęciach za tą cenę dostajemy 9 porządnie wykonanych pędzli oraz etui.
Trzonki Sunshade Minerals są krótsze niż standardowego pędzla. Ale nie przeszkadza to w codziennym użytkowaniu i w dodatku będą idealne do zabierania w podróż.
Duży, puchaty pędzel do nakładania pudru. Bardzo miękkie i przyjemne w dotyku włosie. Jestem nim zachwycona!
 Skośny duży pędzel. Włosie bardziej zbite, ale równie miękkie jak u poprzednika. Używam do bronzera/ różu.
 Skośny mały pędzel do robienia kresek eyelinerem. W moim odczuciu jest do tego za duży i zbyt szeroki. Włosie sztywne.
 Pędzel typu "blending brush", czyli puchacz. Ładnie rozciera cienie, ale również sprawdza się do aplikacji korektora pod oczy. Włosie miękkie.
 Pędzel do korektora. Włosie sztywne. Trzeba uważać bo ma tendencję to tworzenia smug.
 Skośny mały pędzel. Ja używam go do rozcierania cieni. Włosie miękkie.
 Pędzel "kulka" do nakładania cieni w załamanie powieki. Włosie miękkie.
 Mały, języczkowy pędzelek do aplikacji szminki. Bardzo precyzyjny. Włosie sztywne.
 Spiralka do brwi.
Pędzle myłam już trzy razy. Nie wypada z nich włosie, ani nic złego nie dzieje się z trzonkami. Jak za cenę 40zł to ten zestaw jest fenomenalny. Mamy tu wszystkie pędzle jakie potrzebne są do wykonania makijażu. Jedyne co może przeszkadzać to krótkie, 13-sto cm trzonki, ale ja bez problemu się do nich przyzwyczaiłam.
Jakich pędzli Wy używacie? A może macie te z Sunshade Minerals?
Hugs, P. :)

Ps. Dziś blog przekroczył 10 000 wyświetleń! Aaaaaa! Mam nadzieję, że początek 2014 roku jest dla Was tak ekscytujący jak dla nas. Dziękujemy :*

piątek, 18 października 2013

Eyebrows


Każda z nas szuka kosmetyków idealnych dla siebie. Podkład nie może być za ciemny, powinien zakrywać to co zbędne i nadawać skórze zdrowy blask. Do makijażu oka staramy się używać cieni, które mają dobrą pigmentację i wytrzymają na oku cały dzień. Jednak, aby cały makijaż miał sens i żeby wyglądał schudnie, musimy pamiętać o naszych brwiach. 
Co zrobić, by nadać im odpowiedni kształt i uzupełnić kilka brakujących włosków? 

Oto 2 produkty firmy CATRICE, które sprawia, że nasze brwi będą takie jakie być powinny :-)


Pierwszym z nich jest CATRICE Eyebrow Set. W skład tego zestawu do brwi wchodzą: 
2 cienie do brwi, pęsetka, pędzelek i szczoteczka. Opakowanie zawiera również małe lusterko, które może przydać się w czasie podróży. 
CENA: 16,99 zł/ 4g


Cienie mają 2 odcienie: 
pierwszy - jasny, szarobrązowy, idealny dla dziewczyn, które nie wymagają dorysowywania włosków, a jedynie podkreślenia kształtu. 
drugi - ciemniejszy, chłodny brąz, dobrze zagęszcza brwi i uzupełnia ewentualne braki włosków.

Te cienie do brwi są moimi ulubionymi. Niestety kiedy tylko skończyło mi się poprzednie opakowanie, na nic zdały się próby zakupu nowego. Nigdzie nie mogłam go dostać, aż do wczoraj. Kiedy tylko zobaczyłam, że jest w szafie Catrice, nie zastanawiałam się tylko go wzięłam i poleciałam do kasy :-) 
Cienie utrzymują się w nienaruszonym stanie cały dzień, nie przemieszczają się poza brwi, nie blakną... Są idealne, wg mnie oczywiście :-)


Mini pęseta jest dosyć poręczna, jak na swój rozmiar i dosyć łatwo się nią operuje. Chwyta nawet najmniejsze włoski. A pędzelek mimo, że malutki, to bardzo precyzyjny. Jeśli nie mamy pod ręką żadnego innego pędzla do brwi ten w zupełności wystarczy, by zrobić dokładny makijaż brwi. 
Myślę, że jeśli nie chcemy zabierać ze sobą w krótką podróż zbędnych pędzli i innych przyborów, ten set do brwi w zupełności wystarczy, by nie martwić się o to, jak będą wyglądały nasze brwi. :-)


Drugim produktem jest Catrice EYEBROW STYLIST, czyli po prostu kredka do brwi. Ja mam kolor 020 Date With Ash-ton. Oprócz kredki, na drugim końcu jest szczoteczka, którą wyczesujemy nadmiar produktu i układamy włoski. 
CENA: ok. 10zł / 1,6g


Kredka jest twarda, woskowa i w kolorze ciepłego brązu (!). Precyzyjnie nadaje kształt brwiom, ale u mnie nie sprawdza się tak dobrze, jak cienie. Mam ciemną oprawę oka, więc potrzebuje odcieni chłodnych. Mimo, że ze wszystkich dostępnych kolorów ten jest najmniej rudy, po aplikacji u mnie się nieco odznacza. Ale mam na niego sposób. Kredkę nakładam przy dolnej linii brwi a następnie uzupełniam brakujące fragmenty i porządnie wyczesuję brwi. Aby "ochłodzić" ten kolor dokładam jasnego cienia z powyższego zestawu do brwi i gotowe. Mało, że mam nadany kształt i wypełnione luki, to dzięki woskowemu wykończeniu kredki brwi trzymają się tam gdzie powinny, przez co ich makijaż jest długotrwały. 

Od lewej: ciemny cień, jasny cień, kredka
Tutaj doskonale widać różnice w tonacjach cieni i kredki
Uwielbiam podkreślać swoje brwi i ciemniejszy cień z zestawu od Catrice jak do tej pory sprawuje się u mnie najlepiej. Kredkę zużyję, ale raczej jej nie zakupię ponownie. 

I to tyle. Chciałabym spróbować jeszcze jakiegoś żelu do brwi, ale nie wiem, na który się zdecydować. Jeśli możecie mi jakiś polecić, to chętnie skorzystam. :-) I koniecznie dajcie znać, jak Wy podkreślacie swoje brwi.
Buziaki. A. :-)

piątek, 23 sierpnia 2013

Eyeshadows: Inglot, Kobo

Moja przygoda z makijażem zaczęła się dopiero na studiach, więc jak na dzisiejsze czasy, wydaje mi się, że stosunkowo późno. 
Studiując kosmetologię, czuję się niejako zobowiązana do tego by wiedzieć, co i jak się sprawuje, co jest nowością, czy rzeczywiście lepsze są produkty droższe, czy wystarczą te drogeryjne.
Pokazywałam już na blogu moje podkładykorektory i tusze do rzęs. Dziś przyszedł czas na cienie do powiek. :)
 Wszystkie cienie do powiek, jakich aktualnie używam, znajdują się w paletce INGLOT freedom system, którą otrzymałam od P. z okazji urodzin :D Dziękuję! ;*
Jest ich 10 i dobrane są pod kolor moich oczu, które są piwne. Ceny paletki nie podam, ponieważ był to prezent i mimo, że kiedyś ją sprawdzałam, to już nie pamiętam, a nie chcę tego robić ponownie ;) 3 cienie dostałam od P. razem z paletką (buźka! :*), cień do brwi zakupiłam sama, tak samo jak cienie z Kobo, 5 z 6 jest świeżo nabytych na promocji w Naturze :)
Na co dzień nie maluję się mocno, stawiam na kreskę (zazwyczaj brązową, ale lubię też fioletową i zieloną) i mocno podkreślone rzęsy. Przy okazji większych wydarzeń stosuje bardziej efektowne makijaże. 
  


 Cienie, które posiadam to 4 cienie z Inglota i 6 cieni z Kobo.










  

A teraz czas na swatche :)



Cienie z Inglota i z Kobo mają niesamowitą pigmentację i trwałość. Nie osypują się i nie blakną w ciągu dnia mimo, że nie stosuje żadnej bazy pod cienie. :) Jedyny cień do brwi jaki posiadam z Inglota - ponieważ wcześniej stosowałam zestaw do brwi z Catrice - nie zachwycił mnie, ale stosuje go wtedy gdy wiem, że nie potrzebuje dokładnego podkreślenia brwi, stosuje lekki makijaż albo zwyczajnie nigdzie nie wychodzę ;) Widać już denko, ponieważ szybko się zużywa... Wydajność jak dla mnie kiepska.

Cena:
INGLOT - 10 zł (stoiska Inglot)
KOBO - 6,99 zł PROMOCJA! (Natura)

Jestem bardzo zadowolona z tej paletki, jak i z cieni. 

Napiszcie jakich cieni Wy używacie i czy preferujecie naturalne czy ciemne makijaże :)
Buźka! A.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...