Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kolorówka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kolorówka. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 6 marca 2016

Empties #1 2016

A. wróciła na bloga z postem o ulubieńcach, ja wracam z projektem denko. Zapraszam! :) 
Produkty do mycia ciała:

  • Ziaja, oliwka do mycia skóry- jest wspaniała! Świetnie nawilża skórę i jest wydajna. recenzja
  • Lirene, rajski granat- na ogól nie przepadam za słodkimi zapachami jak ten, ale czymś urzekł mnie ten produkt, chętnie zakupie ponownie.
  • BeBeauty, żel pod prysznic z serii Japonia- tanie, dobrze myjąc żele pod prysznic. Jak dla mnie maja zbyt intensywne zapachy. 
  • Le Petit Marseiliais, pomarańcza i grejpfrut- zapach bardzo energetyczny i pobudzający, ładnie się pienił.
 Produkty do włosów: 

  • Aussie, szampon Miracle Moist- ogromnym plusem tych kosmetyków jest ich cudowny zapach, który długo utrzymuję się na włosach. Działanie jest przeciętne, a cena nieco za wysoka. Ja zużywam jeszcze zapasy, które zrobiłam jakiś czas temu. Chętnie kupie ponownie jak dorwę je na jakiejś atrakcyjne przecenie. 
  • Farmona, Herbal Care skrzyp polny- okropny szampon, nie mam pojęcia co mnie podkusiło, żeby go kupić. Włosy po nim są mocno poplątane i suche. 
  • Ziaja, Kozie Mleko, szampon z keratyną- jestem bardzo zadowolona z tego szamponu, oprócz świetnego zapachu dobrze się pieni i oczyszcza włosy, nie plącze ich i delikatnie nawilża.
  • Lorys, maska do włosów z masłem shea- maska miała szalenie intensywny zapach, który strasznie mi przeszkadzał. Zużyłam ją jako produkt to golenia nóg.  
  • Batiste, suchy szampon Wild- najlepsze suche szampony jakie miałam. Zapach wild był dosyć intensywny, pudrowy. Mi się podobał.

 Maski do twarzy:
  • Dermo pHarma, maska kompres z olejkiem arganowym oraz Lomi Lomi, nawilżająca maska aloesowa- jestem ogromną fanka tego typu masek, jednak ostatnio ciężko mi wygospodarować te 20-30 min aby w spokoju poleżeć z takimi na twarzy. Skóra po ich użyciu jest fajnie nawilżona, wyciszona i ukojona. 
  • Avon, Planet SPA Bali Botanica- jedna z lepszy masek oczyszczających. recenzja
  • Ziaja, oczyszczająca pasta liście manuka- uwielbiam ten produkt i aktualnie zużywam już chyba 3 opakowanie. recenzja
  • Queen Helene, Mint Julep Masque- maska na prawdę dobrze oczyszczała, czasami miałam wrażenie, że aż za bardzo. Zużycie jej zajęło mi dużo czasu. To skutecznie odstrasza mnie przed ponownym jej zakupem. 
 Makijaż: 
  • Rimmel, podkład Stay Matte- ten podkład tylko i wyłącznie będzie sprawdzał się u osób z cera bardzo tłusta, bo szalenie matuje i to na długo. Niestety przez to lubi podkreślać suche skórki. Ja nie byłam na tyle odważna, aby często stosować go solo i mieszałam go z podkładami, które niekoniecznie są matujące. Do tego sprawdza się fenomenalnie. 
  • L'oreal podkład True Match- jeden z lepszych jaki używałam. recenzja 
  • Avon, wykręcane kredki do oczu, saturn grey i dark brown- ta pierwsza każdego dnia gościu u mnie na powiekach, ta druga podkreśla mi brwi. Obydwie są cudowne. recenzja
  • Lovely, tusz do rzęs- po niezliczonej ilości zużytych opakowań postanowiłam go "zdradzić" i zakupiłam 2000 kalorii z Max Factora. Jestem pewna, że jeszcze kiedyś do niego wrócę, bo jest to genialny tusz. recenzja
 Pielęgnacja: 
  • La Roche Posay, Effaclar K- ogromny ulubieniec! Moja skóra po jego stosowaniu wygląda super. Jest delikatna, wszelkie wypryski, niedoskonałości są wyciszone i goją się szybciej. 
  • Uroda Melisa, tonik do twarzy- bardzo dobry produkt z śmiesznie niskiej cenie. recenzja
  • Einstein, balsam do ust- pomadka dawała efekt chłodzenia. Ja bardzo to lubiłam. Dobrze pielęgnowała usta.  
  • Avon, roll-on- produkty tego typu stosuje, gdy wybieram się na trening. Dobrze chroni, ale nie działa zbyt długo. 
 Oczyszczanie twarzy:

  • Bielenda, arganowy olejek do mycia twarzy- świetnie zmywa makijaż i nie pozostawię skóry nieprzyjemnie ściągniętej. Bardzo się lubimy. recenzja
  • Sylveco, lipowy płyn micelarny- ideał! recenzja
  • Rival de Loop, chusteczki do demakijażu- super przydatne, gdy jadę prosto z uczelni czy nie od siebie z domu na trening, wtedy szybkie przetarcie twarzy pozbawia mnie makijażu. Wygoda przedewszystkim. Odradzam jednak codzienne stosowani takich chusteczek to może nieco "porysować" skórę i doprowadzić do wielu podrażnień. 
Na dziś to wszystko. :) Kolejne moje wpisy to na pewno będą recenzję nowych kosmetyków, ponieważ ostatnio wiele produktów mi się skończyło i postanowiłam zastąpić je nowymi mazidłami, także już teraz zapraszam! 

Jak u was z projektem denko? Więcej kupujecie czy jednak zużywacie? 
Hugs, P. :)

niedziela, 6 września 2015

Ulubieńcy sierpnia 2015

Muszę zacząć od tego, że jestem z siebie dumna, że od maja udaje mi się co miesiąc, podzielić z Wami moimi ulubieńcami. Yeah! xD Oby tak dalej. ;-)

A teraz do rzeczy. Sierpień był między innymi miesiącem urlopowym, ale po powrocie również koncertowym. Oprócz pielęgnacji mam dla Was 3 produkty z kolorówki. Ciekawi? No to zaczynamy. ;-)


W ulubieńcach czerwcach pisałam o innym żelu pod prysznic Palmolive. Jednak od połowy lipca, kiedy tylko dorwałam tę ogromną butlę, używam nie przerwanie żelu pod prysznic Irresistible Softness, czyli Nieodparta Miękkość. O M G. Zapach jest kwiatowo-owocowy, dość mocny, ale nie utrzymuje się na skórze po kąpieli, więc nie gryzie się z zapachem balsamów itp. Delikatnie ale dokładnie oczyszcza skórę. Mimo, że opakowanie jest ogromne, bo to aż 750 ml, to dzięki pompce idealnie sprawdza się w rodzinnej łazience, gdzie stosowany jest przez całą naszą czwórkę. ;-) 
Cena: 15,99 zł / 750 ml (w promocji: 9,99 zł)




Wyjeżdżając nad morze, nie chciałam zabierać ze sobą ogromnych opakowań kremów na dzień i na noc. Zrezygnowałam więc ze standardowego kremu na noc i sięgnęłam po sprawdzone już maseczki z Perfecty, o których już Wam pisałam (tu). Jednak podczas zakupów skusiła mnie promocja na maseczki z Eveline. A kiedy przeczytałam skład tej maseczki oniemiałam. Zawiera 5% mocznik, który w składzie jest tuż za wodą na drugiej pozycji. Oprócz tego znajdziemy w niej kwas hialuronowy, wyciąg z aloesu, kolagen, elastynę, koenzymy Q10 i R,witaminy A, E i F oraz D-panthenol. Czego chcieć więcej? ;-) Rano skóry twarzy jest gładka, nawilżona i nie widać żadnych suchych skórek.
Mnie wystarcza na 4-5 użyć.
Cena: ok. 2 zł / 7 ml



 
Kto jest z nami od początku, bądź od dłuższego czasu, doskonale wie, że paznokcie to zdecydowanie moja działka. Perfekcyjny manicure to nie tylko równo pomalowane paznokcie, ale również odpowiednia ich pielęgnacja. A jeśli mowa o pielęgnacji to należy wspomnieć o Evree i regenerującym serum do paznokci. Nie bez przyczyny jest o nim głośno. Pielęgnuje skórki, wzmacnia paznokcie i dodatkowo stymuluje je do szybszego wzrostu. Moim zdaniem trzeba go mieć, jeśli marzy się o perfekcyjnym manicure. Więcej pisałam o nim tutaj, zapraszam. ;-)
Cena:  15 zł / 8 ml.




 Tegoroczne wakacje minęły również pod hasłem strobing. Jakoś nieszczególnie przepadam za mocnym rozświetleniem i mega rozświetlającym makijażem, więc o strobingu nie będę się wypowiadać. 
Od początku, kiedy tylko zaczęłam się malować, stawiałam największy nacisk na makijaż oczu. Na początku nie przepadałam za rozświetlaniem wewnętrznego kącika oka błyszczącym cieniem. Jednak teraz nie wyobrażam sobie innej opcji. 

Zdecydowanie najchętniej sięgałam po cień Essence Cappuccino, please! nr 58, który jest pięknym perłowym opalonym beżem. Kupiłam go pierwotnie do stosowania na całą powiekę - w tej roli sprawuje się równie dobrze. Ze względu na delikatny kolor, bardzo zbliżony do koloru skóry przepięknie mieni się i nadaje makijażowi charakter. 

Cień Inglota 395 również ma perłowe wykończenie, ale jest zdecydowanie chłodnym odcieniem złota. Jest zdecydowanie jaśniejszy i bardziej widoczny na powiece / w kąciku, niż cień z Essence.
 Cena: 12 zł
 





Zdecydowanie polubiłam malować usta. ;-) W ostatnim czasie zakupiłam kilka konturówek do ust, jednak to po Inglota w kolorze 74, czyli zgaszonym, brudnym różu, sięgałam najczęściej. Swego czasu był to trudny do zakupienia kolor, ze względu na to, że jest używany przez Maffashion i Jessicę Mercedes. Jednak mnie się udało i jestem bardzo zadowolona. To dobry kolor na dzień, ale sprawdzi się również na wieczór. ;-) 
Cena: 21 zł 



Ostatnim, ale zdecydowanie najważniejszym dla mnie ulubieńcem, jest srebrna bransoleta ze znakiem nieskończoności. To ważny dla mnie symbol. Bardzo chciałam go mieć właśnie w postaci bransoletki, delikatnej, na cienkim łańcuszku, koniecznie srebrną (w złocie źle się czuję). Przejrzałam wiele stron. Ostatecznie wypatrzyłam ją w Aparcie i gdy tylko nadarzyła się okazja do przymierzenia jej w salonie Apart, wiedziałam, że to jest to. Dzięki mojej mamie mogę ją teraz nosić z uśmiechem na twarzy. Dziękuję jej za to bardzo. :-)
Cena: 99 zł / rozmiar 17



I to tyle. Sierpień za nami, za niektórymi również wakacje. Już nie mogę się doczekać kolejnych ulubieńców, bo zapowiada się, że będę mogła pokazać Wam równie dobre rzeczy. ;-)
Co Wam służyło najlepiej w minionym miesiącu? Koniecznie napiszcie w komentarzu. 
Buziaki, A. xD

piątek, 29 sierpnia 2014

Eveline, Big Volume Lash Natural Bio Formula

Tusz Eveline Big Volume Lash Natural Bio Formula długo czekał na premierę na moich rzęsach. W końcu wykończyłam pare innych mascar i mogłam po niego sięgnąć. Muszę przyznać, że polubiliśmy się, ale bywało lepiej.
 CENA: ok 14zł w Rossmannie, ja zakupiłam go z 40% zniżką- ok 9zł. 

Zacznę od tego, że strasznie podoba mi się opakowanie. Jest solidnie wykonane, szczoteczka dobrze leży w dłoni, matowe <3 i w dodatku w ładnym kolorze trawy. Zdecydowanie rzuca się w oczy.
 Silikonowa szczoteczka, czyli taka jaką najbardziej lubię, pięknie rozczesuje rzęsy, nie ma mowy o efekcie "pajęczych nóżek". Rzęsy zaraz po aplikacji są baaardzo uniesione, ale po paru sekundach, gdy tusz zasycha, lekko opadają. Ostateczny efekt możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej. W ciągu dnia nie zauważyłam, aby mascara się kruszyła i osypywała. 
Jedynym minusem jest dla mnie średni efekt pogrubienia, nad czym mocno ubolewam. Właśnie tego oczekuje od mascar, że sprawia, aby moich rzęs było optycznie 2 razy więcej, niż w rzeczywistości. Skoda, że ta tego nie robi. Brak pogrubienie niestety skreśla ten tusz z listy moich kolejnych zakupów. Wykończę go i powracam do żółtaska z Lovely.
 Należy jeszcze wspomnieć, że Big Volume potrzebuję trochę czasu, aby lekko wyschnąć w opakowaniu. Gdy pierwszy raz go użyłam, jakiś miesiąc temu, ślizgał się po włoskach i zupełnie nic nie robił z rzęsami. Może po jeszcze paru tygodniach będzie lepszy? No nie wiem, pogrubienia raczej się nie wyczaruję. Jak teraz go nie ma to później raczej też go nie będzie. :)
  Jak dla mnie Eveline ma w swoim asortymencie lepsze mascary. Jak np. ta różowa, o której pisała A. Ja miałam identyczna tylko w zielonym opakowaniu i byłam z niej szalenie zadowolona.  
Curling Pump up z Lovely u mnie ciągle na pierwszy miejscu. 
 
Jakiego tuszu Wy aktualnie używacie? 
Hugs, P. :) 

piątek, 1 sierpnia 2014

ASTOR, Soft Sensation Lipcolor Butter 013 Magic Magenta

Nie wyobrażam sobie makijażu bez mocno zaznaczonych ust. Uwielbiam kontrast pomiędzy moja blada skóra, a  intensywnym kolorem pomadki. Na co dzień sięgam po te w formie grubej kredki, ponieważ ich  słabsze napigmentowanie pozwala na szybszą i łatwiejszą aplikacje. 
Dziś chce przedstawić Soft Sensation Lipcolor Butter od Astor, oczywiście w kolorze fuksji - 013 magic magenta.
Pierwsza rzecz która od razu rzuca się w oczy to zniszczone "życiem" opakowanie. Po roku ze mną z pomadki nie można odczytać żadnych informacji. Nie ujmuje to temu co znajduję się w środku, ale jednak niesmak pozostaje...

Formuła pomadki jest fenomenalna! 
  • nie wysusza ust, co jest ogromnym plusem, gdy używamy jej na co dzień,
  • pozostawia na ustach lekki, nienachalny połysk, 
  • kolor utrzymuje się ok 2h,
  • ściera się równomiernie.
CENA: ok 25zł
Kolor - 013 magic magenta to piękna fuksja <3, której intensywność możemy lekko stopniować. Na ustach kolor jest zdecydowanie bardziej wyrazisty niż na zdjęciu poniżej. 
Kolejnym plusem jest zapach, który jest delikatny, lekko waniliowy.
Pojawienie się słowa "butter" (ang. masło) w nazwie tego produktu zdecydowanie odzwierciedla jego konsystencję i to jak zachowuję się na ustach. Miło sunie po skórze, zostawiając równomiernie rozłożony kolor, a przy tym delikatnie nawilża i stosunkowo dobrze się trzyma. 
Cieszę się, że odkryłam go na nowo.
A jakich pomadek Wy używacie na co dzień? A może macie ten produkt z Astora?
Hugs, P. :)

środa, 28 maja 2014

L'oreal, podkład True Match Super-blendable

Znalezienie podkładu, który będzie idealnie pasował kolorystycznie do naszej skóry oraz współgrał z rodzajem cery to nie lada wyzwanie dla każdej z nas. Po wielu testach, często kończących się ogromnym rozczarowaniem, znalazłam w końcu podkład, który spełnia powyższe kryteria. Zapraszam na recenzję L'oreal True Match Super-blendable.
Jestem bardzo blada, dlatego zdecydowałam się na zakup najjaśniejszego, dostępnego u nas koloru, czyli N1 IVORY. Jestem zachwycona jak idealnie pasuje do odcienia mojej skóry <3
  • KRYCIE: Średnie w kierunku mocnego.
  • TRWAŁOŚĆ: Ładnie utrzymuje się na twarzy cały dzień.
  • WYDAJNOŚĆ: Rewelacyjna! Dwie pompki w zupełności wystarczają na pokrycie całej twarzy.
  • KONSYSTENCJA: Podkład jest bardzo płynny, dosłownie "ucieka" z dłoni gdy go nakładam. 
  • WYKOŃCZENIE: Podkład ma tendencje do zastygania na twarzy, dlatego warto szybko z nim pracować. Po nałożeniu skóra lekko się świeci, wiec niezbędna jest interwencja pudru. 
  • CENA: 60 zł, Rossmann. Ja zakupiłam go na promocji -49% za niecałe 30zł.
  • OPAKOWANIE: Szklane z pompką.
  • ZAPACH: Lekko chemiczny, ale ledwo wyczuwalny.
  • MOJA OPINIA: Moim największym problemem w poszukiwaniach "tego jedynego"podkładu było zawsze znalezienie odpowiednio jasnego koloru. W tym przypadku odcień jest idealny, dlatego już od początku True Match skradł moje serce. Nakładając go na twarz mam wrażenie, że aplikuję sam pigment, nie ma tu żadnych, zbędnych składników. Jest to dla mnie dużym plusem, ale skóry suche mogą nie być zadowolone. Podkład dodatkowo posiada filtr SPF 17. 
W tym produkcie podoba mi się wszystko! Kolor- idealny, trwałość- dla mnie wystarczająca, krycie- bardzo dobre. Jestem pewna, że szybko się z nim nie rozstanę.

Miałyście True Matcha? Spisał się u Was? 
Hugs, P. :) 

poniedziałek, 19 maja 2014

[TAG] Ile warta jest Twoja twarz?

Praca licencjacka sama się nie napisze, a notka też musi się ukazać, wiec dziś postanowiłam, że przygotuje dla Was szybki TAG ile warta jest moja twarz? Do dzieła!

 CENA REGULARNA/ ILE JA ZAPŁACIŁAM
  1.  Puder Synergen natural 04  9zł/ 6zł
  2. Korektor Catrice camouflage cream 010 ivory 10zł/ 10zł
  3. Bronzer Essence- edycja limitowana już niedostępna 10zł/ 10zł
  4.  Róż do policzków Essence- edycja limitowana już niedostępna 10zł/ 10zł
  5. Kredka do brwi Avon dark brown 12zł/ 8zł
  6. Kredka do oczu Emily 114, 120 4zł/ 4zł
  7. Pomadka L'oreal Colour Riche Extraordinaire 201 rose symphony 55zł/ 27zł
  8. Tusz do rzęs Lovely Curling pump up mascara 8zł/ 4zł
  9. Podkład L'oreal True Match ivory N1 60zł/ 30zł
RAZEM: 178zł/ 109zł

Myślałam, ze zmieszczę się w stówce, ale nie udało się. Smuteczek xD Jak widzicie preferuje produkty z niższych półek cenowych, ale nie oszczędzam na podkładach i ostatnio mojej obsesji, czyli produktach do ust. 
Przy okazji możecie podglądnąć czego używam na co dzień do makijażu.  Zaznaczam jednak, że często zmieniam kolor różu, kredki do oczu czy pomadki. Mój makijaż na wieczór też wygląda inaczej. Kwota jednak ciągle oscyluje w granicach 100- 150zł z czego jestem bardzo zadowolona. :)

A ile kosztuje Wasza twarz? Zachęcam do policzenia.
Hugs, P. :)

środa, 14 maja 2014

Emily, wodoodporna kredka do oczu 114, 120

Na co dzień nie używam cieni do powiek, ale to nie znaczy, że całkowicie rezygnuję z makijażu oczu. Z pomocą przychodzą niezastąpione kredki! Kiedyś pisałam Wam o moich ulubieńcach czyli, Avon glimmersticks. Jednak jak każda kobieta, nie lubię rutyny, dlatego zaopatrzyłam się w coś nowego-  wodoodporne kredki do oczu Emily. Jak się spisały? Odpowiedź poniżej.
Pierwszy w mojej makijażowej szufladzie zamieszkał metaliczny, grafit nr 120. Bardzo lubię takie kolory, bo ładnie podkreślają kolor mojej tęczówki.
Kolor nr 114 zakupiłam wczoraj, ale już czuję, że się polubimy. Piękna butelkowa zieleń będzie wspaniała na nadchodzące lato. 
Cena tych kredek w sklepie Golden Rose to 4,2 zł :O Są tanie jak barszcz! Producent zapewnia nas, że jest to produkt wodoodporny, jednak ja bym aż tak bardzo w to nie wierzyła. Kredka co prawda utrzymuje się na moich tłustych powiekach cały dzień, jednak po 8h wystarczy jeden ruch dłoni, aby się jej pozbyć ze skóry.  
Kredki są przyjemnie miękkie, bardzo łatwo rozprowadza się je na powiece. Mają tendencje do zastygania co znacznie przedłuża ich trwałość. 
Gama kolorystyczna jest niestety dosyć uboga. Z chęcią nabyłabym więcej kolorów, ale żadne z dostępnych u mnie odcieni nie przypadła mi do gustu. Czekam, może kiedyś firma wypuści na rynek nowe kolory, a wtedy, gdy jakiś mi się spodoba na pewno zakupię. Polecam wypróbować!

Miałyście styczność z tymi kredkami? Jak się sprawdziły?
Hugs, P. :P

środa, 26 lutego 2014

Miss Sporty, Mini-Me eye liner

 Kiedy zaczynałam przygodę z kreską na oku, najchętniej sięgałam po żelowe eyelinery. Przez dłuższy czas nie byłam przekonana do kredek, bo są jednak mniej precyzyjne od pędzelka, którym aplikuje się żelowy eyeliner. Ale w końcu przyszedł czas, kiedy przekonałam się do rysowania kresek kredkami. Jednymi z wielu, jakich do tej pory używałam są kredki z Miss Sporty - Mini-Me Eye Liner.

 Nie cieszą się najlepszą opinią, mało kto jest z nich zadowolony. Na wizażu kredki te otrzymały ocenę 2,94/5.

Są to kredki automatyczne, wysuwane. Minusem może być to, że nie da się ich zatemperować, więc po kilku razach narysowanie precyzyjnie kreski staje się trudniejsze. Dlatego łącze je z cieniami, wtedy stanowią idealną bazę. Kolor zostaje na powiekach cały dzień.
Cena: ok. 8 zł (Rossmann)
 
  
Dostępnych jest 5 albo nawet 6 kolorów. Ja mam 4. 
Często stosuje je w duecie z cieniami. Trzymają się wtedy nieco dłużej i co najważniejsze, mam pewność, że się nie rozmarzą.


Najchętniej używam brązowego 020 Grizzly - który jest ciepłym odcieniem, ale bardzo ładnie wygląda na oku. Stosuję ją w ducie z cieniem z Kobo nr116 Dark Chocolate.

Szarość 015 Granite - zakupiła sobie moja mama, ale nie zauważyłam, żeby często ją nosiła. Zdecydowanie preferuje kredki z Bourjois. Nie przepadam za mocną, graficzną czarną kreską, więc jak dla mnie ten kolor jest idealny. Stosuję ją w duecie z cieniem z Kobo nr 127 Graphite.

Powyższe dwa kolory, kupiłam totalnie eksperymentalnie. Na szczęście okazały się strzałem w dziesiątkę.

Zielona 040 Eucalyptus - ma metaliczne wykończenie. Zdecydowanie wyróżnia się spośród innych kolorów. Jest to głęboka butelkowa zieleń z bardzo małymi drobinkami.Cień, który często na nią nakładam to Inglot 414P.

060 Aubergine - ten kolor jest połączeniem granatu i fioletu. Jest nieoczywisty i można nim manipulować. Raz nakładam na niego cień granatowy, raz fioletowy. Sprawdza się w obu przypadkach. Najczęściej sięgam jednak po cień z Kobo nr114 Aubergine.
Osobiście lubię te kredki. Nigdy żadnej kredki do oczu nie stosuję solo. Zawsze dla pewności nakładam na nią cień. Jeśli macie tłuste powieki to jednak odradzam Wam ten zakup. Nie zastygają na powiekach, tak jak np. kredki SuperShock z Avon. Mogą więc się odbijać i tworzyć nieestetyczny look.

Jeśli jednak potrzebujecie dobrej bazy pod kolorowe kreski, to te kredki są w porządku, łatwo dostępne i w bardzo przystępnej cenie.

Buziaki, A.

piątek, 31 stycznia 2014

Haul #4 by P.

Dziś zaprezentuje Wam kilka nowych produktów jakie w ostatnim czasie zagościły w mojej kosmetyczce. Zapraszam! 
  • Isana, szampon nawilżający do włosów suchych i zniszczonych- często zmieniam szampony. Bez konkretnego powodu tym razem padło na ten. Rossmann, 400ml, 4zł. PROMOCJA
  • Kallos, maska do włosów Latte- prezent.
  •  Mydło Alepp 24%- w moim mieście otworzyli mydlarnie, gdzie można kupić naturalne kosmetyki. Skusiłam się na to mydło. 26zł.

  • Avon Senses, żele pod prysznic Garden of Eden i Lagoon- często po nie sięgam. Są gęste, wydajne, dobrze się pienią. Katalog Avon, 500ml, 10zł.
  • Avon, Foot Works, mydło peelingujące- nie jest mi kompletnie potrzebne, zamówiłam, bo byłam ciekawa jak się sprawdzi. Katalog Avon, 75g, ok 10zł.
  • Avon, baza pod cienie light beige- zamówiłam, bo baza, którą używałam do tej pory już niestety wyschła na wiór. Mam nadzieje, że ta mnie nie zawiedzie i będzie dobrze działać. Katalog Avon, 12zł.
  • Zestaw Dove, żel, balsam, szampon- maja bardzo lekkie, przyjemne zapachy. Z radością je zużyję. Prezent.
  • Marion SPA, maska kolagenowa nawilżająca i odżywcza- miałam już odżywcza i bardzo mi się podobało jak działała na moją skórę, dlatego gdy zobaczyłam je na półce nie wahałam się i zakupiłam ponownie. Osiedlowa drogeria, ok 6zł.
  • Regenerum do ust- zima nie służy moim ustom i zwykłe pomadki już nie wystarczają. Postawiłam więc na coś bardziej odżywczego. Do tej pory jestem bardzo zadowolona. Apteka, 12zł.
  • Isana, intensywny krem do rąk z 5% urea- wspaniale nawilża dłonie. U mnie używa go cała rodzina. Rossmann, 100ml, 4zł. PROMOCJA.
  • Joanna Sensual, plastry do depilacji twarzy- bardzo lubię i regularnie do nich powracam. Rossmann, 5,5zł. PROMOCJA.
  • Pharmaceris N, intensywny krem odżywczy do twarzy- potrzebowałam krem na noc, a że ten był w promocyjnej cenie wybór był prosty. Super- Pharm, 50ml, 26zł. PROMOCJA.
  • Eva Ntura Herbal Garden, tonik do twarzy- chciałam kupić Uroda Melisa, ale niestety nigdzie go nie znalazłam. Na ten skusiłam się oczywiście ze względu na cenę. Rossmann, 200ml, 6zł. CENA NA DO WIDZENIA.
  • Tołpa, płyn micelarny- micela z BeBeauty zostało mi dosłownie na dwa użycia. O firmie Tołpa słyszałam dużo dobrego, wiec skusiłam się na produkt ich firmy. Hebe, 200ml, 15zł. PROMOCJA
  • Evian, naturalna woda mineralna w sprayu- miała być woda termalna, a jest woda mineralna. Czasami zapominam myśleć xD Super- Pharm, 150ml, 10zł. PROMOCJA
  • L'biotica Biovax, maski do włosów naturalne oleje, do włosów suchych i zniszczonych- aktualnie są dostępne w Biedronkach, 20ml, 2zł.
  • Marion, profesjonalna mikrodermabrazja- nazwa powala, ale skuszona ceną zakupiłam. Osiedlowa drogeria, 2zł.
  • Purederm, kolagenowa maseczka pod oczy- już nie mogę doczekać się pierwszych testów. Biedronka, 30 płatków, 7zł.
  • Golden Rose Rich Color- uwielbiam te lakiery i zawsze, gdy w mojej drogerii są jakieś ciekawe kolory to chętnie kupuję. Osiedlowa drogeria, 5zł.
  • Lovely Snow Dust, lakier piaskowy- nr 3 mam dzięki A. :*, a nr 1 udało mi się "upolować". Teraz mam wszystkie 3 kolorki i jestem zadowolona. Pomyśleć, że gdy pierwszy raz je zobaczyłam w szafie Lovely to uznałam, że są tandetne :O. Rossmann, 9zł.
  • UpGirls- lakier "od chińczyka" za 4zł zawsze spoko, ale teraz już wiem, że warto dołożyć złotówkę i mieć lakier dobrej jakości z Golden Rose.
  • Golden Rose Paris- miał być biały, a jest kremowy. Poszukiwania białego lakieru trwają! :P
  • Mam fazę na ozdabianie paznokci. Tych malutkich paseczków nie polecam kupować, bo odstają i w ogóle trudno je okiełznać. "Chińczyk", zestaw 9zł.
  • Brokat- już widzę to sprzątanie po wykonanym mani. xD zestaw pierwszych sześciu- 8zł, "chińczyk". Neonowa żółć, osiedlowa drogeria, 2,8zł. Granat, sklep z artykułami szkolnymi, 4zł. Dwa ostatnie to drobno zmielony brokat i mam nadzieje, że efekt będzie podobny jak po użyciu lakierów piaskowych.
Wszystko! Staram się kupować tylko potrzebne rzeczy, ale jak widać nie zawsze się to udaje. Przyznaje się bez bicia, że lakiery i ozdoby do paznokci to moje "widzi mi się", ale nie żałuje. Za oknem zima, a u mnie na  paznokciach zagości kolorowa wiosna. :)
A jak u Was z kosmetycznymi zakupami? A może Waszym postanowienie noworocznym było ograniczyć niepotrzebne wydatki?
Hugs, P. :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...