Jeszcze dwa lata temu jedynymi produktami do ust jakie posiadałam w swojej kosmetyczce, były pomadki ochronne i balsamy do ust. :-D Ambitnie. Jednak od tamtej pory trochę się zmieniło, między innymi moje podejście do szminek, pomadek i błyszczyków. Pierwsze z nich zazwyczaj były nudziakami. Przyczyna była bardzo prosta - skoro są jasne i ledwo je widać, to krzywdy sobie nimi nie zrobię. ;-)
Promocja w Rossmannie pozwoliła mi na nieco szaleństwa wśród produktów do ust. Dzięki niej stałam się posiadaczką NAJLEPSZYCH błyszczyków (KLIK) jakie kiedykolwiek miałam (a jeśli chodzi o błyszczyki, to trochę ich się przewinęło przez moją kosmetyczkę).
Wchodząc do Rossmanna nie wiedziałam, że je kupię. Stanęłam przed szafą Eveline i jakoś automatycznie wpadły mi w ręce. Kiedy przejrzałam dostępne kolory byłam nieco przerażona, że w każdym z nich widoczne są złote drobinki. Ale zrobiłam sobie swatche na dłoni i na szczęście nie były one widoczne. Zaintrygował mnie dopisek, że zawierają olejek arganowy. Aplikator jest w formie pałeczki i jest bardzo wygodny w obsłudze. Nabiera odpowiednią ilość produktu.
Skusiłam się więc na błyszczyk nr 613. Jest to ciepły, łososiowy odcień, który na ustach wygląda bardzo naturalnie. Nie kryje kolorem, jest półprzezroczysty. Przepięknie się błyszczy. Pachnie i smakuje jak dżem brzoskwiniowy. Mniam. Jest gęsty, klei się niemiłosiernie, ale ja to lubię w błyszczykach. Mam wrażenie, że przez to zostaje na ustach na dłużej.
Kilka dni później dokupiłam jeszcze jeden kolor, tym razem nr 616. To naturalny odcień różu, również ze złotymi drobinkami, które giną na ustach (na szczęście). Jest zdecydowanie mocniej napigmentowany, niż nr 613, ładnie kryje. Pachnie tak samo.
Z obu kolorów jestem bardzo zadowolona. Dodatek olejku arganowego również działa na plus. Moje usta uwielbiają te błyszczyki. Są rewelacyjne. I nie kosztują dużo, bo ok. 14 zł / 7,5 ml.
Lubicie błyszczyki? A może preferujecie pomadki i to nawet matowe, tak modne w tym sezonie? Dajcie znać, co o nich sądzicie. ;-)
Buziaki, A.